Wydawałoby się, że urządzenie z etykietką Mobile Manager będzie tym wszystkim w czym Palm był najlepszy, a ponadto zaoferuje coś, o czym dotychczasowi użytkownicy tylko marzyli. Mowa oczywiście o połączeniu w jedno urządzenie profesjonalnego wyglądu, szybkiej i długiej pracy na jednym ładowaniu baterii oraz o nowych możliwościach multimedialnych i internetowych. Niestety, okazuje się, że wszystko to, to tylko mżonki.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu recenzji na stronie BargainPDA byłem lekko zszokowany. W skrócie można to podsumować następująco - LifeDrive tak na prawdę stał się Pocketem z 2002 roku, duży, wolny i w zasadzie nie oferujący tego o czym mowa w prospektach. Weźmy na przykład odtwarzanie filmów.
W pakiecie oprogramowania standardowo dołączonego na płycie CD nie znajdziemy żadnego porządnego odtwarzacza, nie ma nawet Kinomy, która była dołączana do wszystkich poprzednich modeli. Dopiero po zainstalowaniu Core Playera możemy cieszyć się możliwością odtwarzania DivX'ów, niestety nie na długo bo okazuje się, że zastosowany procesor jest zbyt wolny aby poradził sobie z dekodowaniem zbyt dynamicznych scen.
Weźmy pod lupę w takim razie coś prostszego, coś do czego wydawałoby się LifeDrive został stworzony - słuchanie plików MP3. Tutaj także czeka nas rozczarowanie. Otóż okazuje się, że podczas przesłuchiwania naszych zbiorów urządzenie jest praktycznie bezużytecznie gdyż zaczyna pracować kilkakrotnie razy wolniej. Dlaczego tak się dzieje ? Prawdopodobnie, aby zaoszczędzić baterię i nie korzystać non-stop z dysku twardego, oprogramowanie ładuje cały utwór do pamięci, przez co zaczyna jej brakować na inne zadania. A może wina leży w pseudo-wielozadaniowości ? Wspomnę jeszcze tutaj o umieszczeniu gniazda na słuchawki na spodzie urządzenia, czyli tam, gdzie najmniej byśmy się tego spodziewali.
Przyjrzyjmy się też samemu dyskowi twardemu, dzięki któremu nasze dane nie zostaną utracone jeśli energia z baterii zostanie wyssana do ostatniej kropelki. Czy wiecie, że przy hard-resecie wszystkie dane są czyszczone ? Czyż to nie paranoja ? Przecież w Pocketach nawet przy upgradzie ROMu do nowszej wersji wszystkie dane z Built-in Storage pozostają nietknięte. Czemu więc tutaj są usuwane ? Może wiele osób powie "i co z tego", ale postawcie się w następującej sytuacji. Jesteście na wakacjach, dysk wypchany po brzegi zdjęciami zrobionymi przez pierwsze kilka dni pobytu, plikami mp3, książkami i filmami. Teraz nagle jakaś aplikacja, którą zainstalowaliście w domu, ale nie mieliście czasu przetestować, uszkadza system i palmtop wpada w pętlę soft-resetów. Jedyny ratunek to wyczyszczenie jego pamięci. I co Wy na to ?
Kolejnym ogromnym minusem dla nowego urządzenia jest możliwość przywracania backupów, a raczej jego brak. Jak dotąd w przypadku hard-resetu wystarczyło zsynchronizować palmtopa, aby HotSync przywrócił nam go do pierwotnego stanu. Niestety koniec z tą funkcjolanością - czemu ? Nie wiadomo... Czyżby problemem była ilość danych do przechowania ? Przecież nie trzeba od razu kopiować całego dysku twardego, wystarczy tylko część pamięci, w której przechowywane są nasze programy i ustawienia.
Na koniec zostawiłem sobie (byłą) silną stronę Palma, mianowicie szybkość działania. Niestety i tutaj inżynierowie palmOne musieli się wtrącić. Rozumiem, że dostęp do dysku jest kilkakrotnie razy mniejszy niż do pamięci, ale czy oni zdają sobie sprawę, że LifeDrive działa teraz jak Pocket, a kosztuje od niego więcej, oferuje mniejsze możliwości i jest większy ? Każde uruchomienie programu pociąga za sobą kilkusekundowego "laga", co na pewno doprowadzi użytkowników starszych modeli Palmów do białej gorączki. W końcu gdyby chcieli tego uświadczyć to już dawno zmieniliby platformę na PocketPC. Włączenie i wyłączenie urządzenie też nie jest już momentalne, trzeba niestety czekać aż dysk się obudzi.
Aby trochę zniwelować negatywny wydźwięk tego artykułu trzeba napisać o mocnych stronach tego urządzenia (nie będzie nią na pewno krótka praca na baterii, której w dodatku nie można wymienić). Jest to na pewno dysk twardy, który jednocześnie jest przyczyną tych wszystkich narzekań. LifeDrive to drugie urządzenie na rynku (po Zaurusie, który nie był dostępny w naszym kraju), które dzięki ogromnej pojemności pamięci, oczywiście w porównaniu do innych modeli, może służyć nam za przenośne studio rozrywki. Przyda się też na wakacjach do składowania i przeglądania zrobionych zdjęć, oczywiście o ile nasz aparat zapisze je na karcie SecureDigital. Dodatkowym plusem jest także (w końcu!) wyposażenie go jednocześnie w moduły Bluetooth i WiFi, wielu użytkowników śniło o tym po nocach i zazdrościło konkurencyjnej platformie. Szkoda tylko, że dołączona przeglądarka Blazer w wersji 4.1 (pamiętacie ją z Handspringów?) wygląda jakby została wygrzebana ze starego pudła i tylko lekko odkurzona (porównanie do PocketIE możecie zobaczyć tutaj).
No cóż, jak dla mnie Palm już od dawna nie robi rewelacyjnych urządzeń, a stara się tylko utrzymać na szybko topniejącej górze lodowej, jaką dotąd był udział w rynku urządzeń mobilnych. Obawiam się także, że model ten zamiast przynieść Palmowi wzrost zysków, przyczyni się jeszcze bardziej do powiększenia i tak już dosyć dużej przewagi Pocketów. Wszakże czas pokaże czy mam rację, ale odpowiedzcie mi na jedno pytanie. Jeśli dotąd przed przejściem na ciemną stronę mocy zatrzymywała Was tylko ciekawość / nadzieja (niepotrzebne skreślić) co nowego zaprezentuje Palm, to czy w tej chwili nie zaczęliście się znów zastanawiać czy nie warto by sprawić sobie pocketa ?
Ostatnie Newsy
LifeDrive - wielka nadzieja i wielkie rozczarowanie
LifeDrive, palmtop na którego użytkownicy oczekiwali już od dłuższego czasu, miał być odpowiedzią na coraz szybsze i bardziej agresywne przejmowanie rynku przez platformę PocketPC. Jak dotąd wszystkie urządzenia od palmOne były jak "odgrzewane kluchy" - w zasadzie ta sama obudowa, te same parametry techniczne, które tylko nieznacznie różniły się od poprzedników. Wierni fani Palmów cierpliwie czekali, aż na rynku pojawi się coś nowatorskiego i konkurencyjnego - no i w końcu się doczekali, tyle tylko, że ich Święty Gral wcale nie okazał się tak cudowny jakby można się było tego spodziewać.