W tej generacji LG zdecydowało się w wielu aspektach podążyć śladem konkurencji (np. Samsunga czy Sony). To oznacza, że mamy szklany tył urządzenia i baterię, której nie da się wyjąć. Z drugiej strony firma przynajmniej zadbała o certyfikat IP68, co oznacza, że G6 jest odporny za zalania czy pył (w przeciwieństwie do Google Pixel chociażby).
Nowością są zaokrąglone brzegi ekranu (ten ma przekątną 5,7 cala, rozdzielczość QHD - 2880x1440 i wykonany jest w technologii LCD) oraz zmienione proporcje ekranu (18:9), które w połączeniu z obsługą Dolby Vision i HDR10 mają znacząco poprawić komfort oglądania filmów na telefonie. Niestety, skutkiem tej drugiej zmiany jest wydłużenie telefonu w stosunku do G5, co jeszcze bardziej utrudni obsługę jedną ręką.
Poza tym specyfikacja G6 wygląda następująco: zeszłoroczny procesor Snapdragon 821, 4 GB RAMu, 32 lub 64 GB wbudowanej pamięci, bateria o pojemności 3300 mAh, gniazdo USB typu C z obsługą technologii Quick Charge 3.0, skaner odcisków palców poniżej podwójnego aparatu z matrycami 13 MP (przedni ma 5 MP) oraz jednym głośnikiem w dolnej części ramki urządzenia.
Co ciekawe, wsparcie dla bezprzewodowego ładowania ma być obecne jedynie w modelu przeznaczonym na rynek amerykański. Niestety, nie dane było nam poznać uzasadnienia tej decyzji.
To wszystko będzie działać pod kontrolą Androida 7.1.1 z nakładką LG (która niestety zbytnio się nie zmieniła i nadal należy do jednej z tych brzydszych).
Producent niestety nie podał konkretnej daty premiery (ponad wiosnę tego roku), ani tym bardziej cen. A zwłaszcza od tego drugiego zależy w dużej mierze sukces tego modelu. Jeśli będą one na poziomie innych flagowców z nowszymi procesorami i lepszym oprogramowaniem, to LG ponownie będzie szykował się chudy rok.