Wyglądem przypomina on laptop Chromebook Pixel i tak samo jak on ma obudowę wykonaną z metalu oraz podświetlany kolorowy pasek informujący o stanie naładowania baterii. Google stworzyło też specjalną klawiaturę przyczepianą do urządzenia mocnym magnesem i obsługującą kilka kątów nachylenia ekranu, dzięki czemu bez problemu można będzie korzystać z Pixel C nawet na kolanach.
Specyfikacja nowego tabletu prezentuje się następująco: ekran o przekątnej 10,2 cala i rozdzielczości 2560×1800, czterordzeniowym procesorem NVIDIA X1 z układem graficznym Maxwell oraz 3 GB RAMu. Dostępne będą wersje z 32 GB (499 $ ~ 1900 zł bez VAT) oraz 64 GB (599 $ ~ 2280 zł bez VAT) wbudowanej pamięci. Klawiaturka będzie sprzedawana osobno za 145 $ (około 550 zł bez VAT).
Teraz czas na Nexusy. Na konferencji pokazano następców zarówno zeszłorocznej "szóstki", jak również "piątki" sprzed dwóch lat. W pierwszym wypadku producenta zmieniono na Huawei, natomiast w pierwszym nadal jest nim LG. Nexus 5X to bardziej budżetowa opcja z plastikową obudową (379 $ za wersję z 16 GB wbudowanej pamięci ~ 1500 zł bez VATu) z Qualcommem 808, ekranem o przekątnej 5,2 cala oraz rozdzielczości Full HD (1920x1080), 2 GB RAMu, skanerem odcisków palców, baterią o pojemności 2700 mAh i aparatem z matrycą 12,3 megapiksela oraz laserowym auto-focusem.
Z kolei Nexus 6P to już produkt premium. Ceny zaczynają się od 499 $ (około 1900 zł bez VATu). W zamian za to otrzymujemy obudowę praktycznie w całości wykonaną z aluminium, ekran o przekątnej 5,7 cala i rozdzielczości 1440p (2560x1440), Snapdragona 810, 3 GB RAMu, aparat z matrycą 12 megapikseli oraz laserowym auto-focusem i baterię o pojemności 3450 mAh.
Oba urządzenia wyposażone są w czytniki odcisków palców na tylnej obudowie oraz gniazdka USB typu C i oczywiście działają pod kontrolą Androida 6.0. Dodatkowo, w obu smartfonach zainstalowano układ o nazwie Android Sensor Hub, który pozwala zbierać dane z różnych czujników (akcelerometru, żyroskopu, itd.) bez wybudzania głównego procesora, dzięki czemu oszczędzana jest bateria.
Z kolei odświeżony Chromecast zyskał nową obudowę (nie jest już czymś w stylu pendrive’a, więc jeśli macie telewizor przymocowany do ściany będzie łatwiej podłączyć to urządzenie), obsługę sieci Wi-Fi w standardzie ac oraz tych wykorzystujących częstotliwość 5 GHz. W oprogramowaniu natomiast dodano opcję buforowania multimediów (np. kolejnych odcinków czy piosenek), aby zmniejszyć czasy oczekiwania. Nie zmieniła się jednocześnie cena, która nadal wynosi 35 $ (około 130 zł bez VATu). Zawiedzeni będą posiadacze telewizorów obsługujących rozdzielczość 4K, ponieważ nadal nie jest ona wspierana przez urządzenie Google.
Chromecast Audio z kolei jest mniej więcej tym samym co zwykła wersja, ale podłącza się go do głośników zamiast do telewizora. Obsługuje wyjście optyczne, RCA oraz klasycznego jacka 3,5 mm (przy czym w zestawie znajduje się jedynie kabel dla jacka, pozostałe trzeba dokupić osobno). To urządzenie także kosztuje 35 $.
Źródła: Ars Technica, The Verge, TechCrunch