Wszystko co trzeba zakupić to kawałek kabla, dwie baterie od komórki 2.4 V (np. od Nokii 3210) - oczywiście o jak największej pojemności (około 1650 mAh), wtyczkę do pocketa, oraz gniazdo ładowania (najlepiej takie jak w PDA). Dwie baterie łączymy szeregowo ze sobą, czyli łączymy plus pierwszej baterii z minusem drugiej, a do pozostałych biegunów przyłączamy kabelki. Po środku kabla podłączamy gniazdo ładowania, a na końcu wtyczkę do podłączenia do pocketa i to wszystko. Mój Dot 320 chodził na tym wynalazku bez problemu około 8 godzin użytkowania, a cena jaką wydałem na skonstruowanie urządzenia nie przekroczyła 70 zł. Druga sprawa to w pocketach montowane są baterie Li-on, które z czasem się zużywają, a jeśli dany model PDA nie posiada akurat wymiennej baterii (a jest tego sporo), pozostaje nam tylko serwisowa wymiana baterii. Otóż okazuje się, że baterie od telefonów komórkowych tutaj też mogą okazać się ciekawym rozwiązaniem. Wymiana baterii "na własną ręke" sprowadza się do rozkręcenia pocketa, odłączenia dwóch kabelków od oryginalnej baterii i przylutowania ich do baterii od komórki. Najlepsza, moim zdaniem, do tego celu jest bateria od Nokii 8210, gdyż można znaleźć ją z wielką pojemnością, a jej gabaryty pozwalają na umieszczenie jej w większości pocketów (jest cienka i mała). Może ktoś powiedzieć, że 3.6 V to za mało, aby uruchomić pocketa, ale to nie prawda, sprawdzałem ją i działa, jedynym mankamentem jest to, że czasem (nie zawsze, ale jednak) wskaźnik poziomu baterii na pockecie wariuje i pokazuje błędnie stan naładowania. Mam nadzieje, że tym tekstem pomogę komuś, kto ma problemy z czasem działania swojego "malucha" na baterii, oraz wprowadzę ciekawą alternatywę dla popularnych już "battery extenderów".