Przede wszystkim, nowy wygląd to niewątpliwie potrzebny powiew świeżości - interfejs programu praktycznie się nie zmienił od premiery Messengera w 2011 roku. Wszystko jest teraz bardziej płaskie. Nie ma też już wysuwanego z brzegu panelu - pomiędzy trzema podstawowymi ekranami (lista rozmów, lista kontaktów i ustawienia) przełączamy się za pomocą zakładek widocznych u góry ekranu. Twórcy mogliby jednak poprawić nieco kolorystykę - zwłaszcza wieczorem czy wczesnym rankiem biel wykorzystywana jako tło potrafi razić w oczy.
Messenger zyskał też opcję komunikacji z osobami, które nie są naszymi znajomymi w portalu Facebook. Są one odnajdywane po numerze telefonu (my też możemy go podać, aby nas było łatwiej znaleźć, choć nie musimy). Przy okazji zdecydowanie bardziej widoczne są osoby korzystające z Messengera (a więc dostające wiadomości od nas od razu) - w prawym dolnym rogu ich awatarów jest niebieska ikonka z logo aplikacji.
Niestety, nie wszystko jest idealne. Przede wszystkim zniknęła możliwość ustawienia własnego dzwonka (choć ten wbudowany nie jest zły). Irytujący jest też brak możliwości zmiany domyślnej zakładki na liście kontaktów z “Messenger” na “Aktywni” (tu warto wspomnieć o pojawieniu się możliwości wyłączenia dostępności na czacie). Nie ma też opcji uśpienia powiadomień na godzinę. Zostaje jedynie ręczne wyłączenie i pamiętanie o ponownej aktywacji po określonym czasie.
A Wy znaleźliście jeszcze jakieś nowości lub zmiany na gorsze? Jeśli tak, podzielcie się z nami w komentarzach.