Na początku “gorączki 5G”, wielu operatorów wymuszało na producentach telefonów różne głupie rozwiązania jak niezrozumiałe i mylące oznaczenia 5G czy wymuszanie preferowania sieci 5G. Teraz przynajmniej mniejsi z nich po cichu przyznają, że 5G nie spełniło nadziei.
Życie bowiem dość szybko zweryfikowało marketingowe zapowiedzi. Superszybkie prędkości okazały się nieosiągalne poza specyficznymi rejonami (jak otwarte przestrzenie w stylu palców czy stadionów) z powodu bardzo łatwego tłumienia sygnału. Zastępowanie internetu stacjonarnego w domu więc odpadło. Innych rewolucyjnych zastosowań jak smart home, connected city, itp. też jakoś nie widać na horyzoncie.
W grudniowej aktualizacji Androida dla Pixeli, Google niejako przyznając to, przywróciło użytkownikom na Pixelach opcję wyboru preferowania sieci LTE w swojej wirtualnej sieci Google Fi (takie wymuszanie można ustawiać w zależności od operatora). Dlaczego wymuszanie 5G było problemem? Przede wszystkim zasięg w porównaniu do LTE nadal jest w wielu miejscach słabszy i w związku z tym prędkości też nierzadko są gorsze.
Ponadto, jeśli zasięg jest słabszy, a telefon nadal uparcie próbuje się łączyć do 5G zamiast do LTE o lepszym sygnale, to wpływa to też na zwiększenie zużycia prądu i tym samym szybsze rozładowywanie się baterii.
Źródło: 9To5Google