Apple jednak szybko sprecyzowało, że wspomniana usługa używa jest jedynie na terenie Chin, na zachodzie zaś nadal w użyciu jest tylko odpowiednik od Google. Poza tym, to Apple pobiera bazę niebezpiecznych adresów na urządzenie i z nią porównuje odwiedzane strony, a nie wysyła ich adresy na serwery Tencent.
Można jednak było sprecyzować to od razu w warunkach użytkowania zamiast używania ogólników i uniknąć całej afery.
Źródło: MacRumors