To z kolei jest podatne na zmiany w owej stronie, więc część deweloperów przerzuca takie rzeczy na serwer, by móc szybko reagować na zmiany bez przygotowywania aktualizacji swoich aplikacji. Serwery jednak kosztują, poza tym część firm kurierskich zabrania w warunkach świadczenia usług automatycznego przetwarzania ich stron, co można wykryć chociażby po dużej ilości zapytań z jednego adresu IP (serwera).
Twórca jednej aplikacji do monitorowania przesyłek dla iOS postanowił więc stworzyć w pewnym sensie odwrotny mechanizm. Otóż jego aplikacja sama wyciągała dane z witryn firm kurierskich, ale nie tylko dla paczek użytkownika danego urządzenia. Robiła to również dla paczek innych użytkowników. Podczas synchronizacji ściągała z serwera numery paczek innych osób, razem z adresami URL i parametrami potrzebnymi do wykonania zapytania. Potem zaś odsyłała przetworzone dane.
Tym sposobem autor rozwiązał dwa problemy - zmniejszył koszty serwera (bo nie płaci za transfer na ściąganie całych witryn i moc obliczeniową do ich parsowania) oraz oszczędził na kombinowaniu ze zmiennym adresem IP w celu uniknięcia banowania jego serwera przez firmy kurierskie. Niestety, nie wspomniał użytkownikom, że wykorzystuje do tego ich urządzenia i w dodatku ich dane potencjalnie może wykraść inny użytkownik.
Źródło: 9To5Mac