Jednak w przeciwieństwie do tamtej aplikacji, Evomail posiada już na starcie podstawowe opcje (np. ustawienia podpisu dla wybranych kont czy zarządzania kilkoma mailami jednocześnie) oraz wspiera funkcję Push (podobnie jak w wypadku Mailbox, maile są odbierane najpierw przez serwery twórców, a następnie przekazywane do programu). Niestety, w przeciwieństwie do Sparrow, tu widać że to wczesna wersja aplikacji. O ile program działa całkiem stabilnie, to już z pobieraniem wiadomości radzi sobie średnio. Opóźnienie wynosi zwykle kilka minut w porównaniu do innych urządzeń.
Na dodatek, ich kolejność na liście wydaje się być losowa. Najnowsze wiadomości są w środku, nieco starsze u góry, a najstarsze porozrzucane między nimi. Żeby było śmieszniej, w trakcie sprawdzania czy są nowe wiadomości, część z tych już pobranych znowu zmienia miejsce (niestety, nadal nie na to prawidłowe) Twórcy zdecydowanie muszą to poprawić. Oprócz tego, na lewym pasku marnuje się sporo miejsca. W tej chwili służy on do wyświetlania u góry aktualnie otworzonego konta i do niczego poza tym. A można było od razu na nim wyświetlić wszystkie z nich, by móc szybciej się między nimi przełączać.
Co gorsza, aplikacja z tak poważnym problemem jest płatna (2,69 €, czyli jakieś 11 zł). Gdyby nie on, mógłbym z czystym sumieniem polecić Evomail. Ale póki co, radzę jednak poczekać aż autorzy zmniejszą opóźnienie powiadomień o nowej wiadomości i naprawią sortowanie wiadomości. Jeśli mimo to chcecie sami wypróbować program, to znajdziecie go oczywiście w App Store.