Było ... bardzo tłoczno. Mimo że to impreza raczej zamknięta dla ogólnej publiczności, z uwagi na koszt biletów - najtańszy bilet to wydatek 600 Euro, natomiast bilet prasowy to już koszt ponad 3000 Euro. Na szczęście udało nam się zarejestrować jako prasa, stąd mieliśmy wolny wstęp nie tylko na tereny targów, ale również do zamkniętych dla posiadaczy zwykłych biletów sal konferencyjnych. Było tłoczno od białych kołnierzyków, a wszyscy ubrani bardziej na luzie byli po prostu z prasy. Zaskoczyło nas, że ciasno było nie tylko na stoiskach, ale również pod gołym niebem – widać wyraźnie, że to największa impreza tego typu w Europie, jeśli nie na świecie. Nawet na Cebicie nie widzieliśmy tylu ludzi co tutaj, choć oczywiście powierzchniowo Hanowerskie targi są znacznie większe.
Widok z góry na teren targów (od dwóch wież po bliski plan) i panorama Barcelony
Świetna organizacja – mimo długiej kolejki oczekujących na taksówkę (patrz tłum poniżej), nikt nie musiał czekać dłużej niż kilka minut, a taksówki rozdzielała Policja (!) i ochroniarze imprezy. Całe zaplecze targów było imponujące i zasługuje na najwyższe noty. Uruchomiono nawet 24-godzinny numer alarmowy do służb ochrony imprezy, na wypadek gdyby komuś z gości przydarzyło się coś złego i to nie na terenie targów ale w mieście.
Do tej pory bywaliśmy tylko na Cebicie, który okazuje się być całkowicie inną imprezą. Po pierwsze, tam wejść może za rozsądną cenę szary człowiek z ulicy i więcej jest atrakcji skierowanych dla takich osób – gadżety, ulotki, piękne hostessy itp. Oczywiście tutaj też nie można było narzekać na brak pięknych kobiet zachęcających do odwiedzenia wybranych stoisk, ale nie były one tak naprawdę potrzebne, gdyż każdy już wiedział gdzie musi się udać, co zobaczyć i z kim porozmawiać. Szkoda tylko, że na niektóre imprezy wymagana była wcześniejsza rezerwacja – z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc. Niestety my nie zostaliśmy nawet o tym poinformowani – zaproszenia do zapisywania się na daną konferencję rozsyłane są bowiem pocztą elektroniczną, kilka tygodni przed targami. W sumie nie ma się co dziwić, gdyż PDAclub to w polskim świecie prasy GSMowej mało znaczące miejsce, gdy weźmiemy pod uwagę wszystkie portale i gazety, których wysłanników mieliśmy okazję poznać jeszcze na Warszawskim lotnisku. Stąd żal możemy mieć tylko do HTC, gdyż ich polskie biuro prasowe samo zgłosiło się do nas i obiecało odezwać przed targami, tymczasem tak się nie stało. W sumie ominęła nas tylko jedna impreza, na której bardzo nam zależało, czyli właśnie konferencja prasowa HTC.
Wnętrze jednej z hal wystawowych, wszędzie było tłoczno.
Skoro jesteśmy już przy HTC, to musimy wyrazić nasze zdumienie faktem, iż ten wielki bądź co bądź producent, z którym wszyscy wiązali chyba olbrzymie nadzieje, nie pokazał praktycznie nic specjalnie przełomowego. Przecież Diamond2 to nic nowego. Jeśli popatrzeć na parametry techniczne, wychodzi że to tylko Touch HD w smuklejszej obudowie. Co z drugą nowością od HTC? Tutaj trzeba przyznać, że jest nieco lepiej, gdyż wiele osób czekało aż ten producent wypuści urządzenie z ekranem WVGA i klawiaturą QWERTY. Touch Pro2 nie spełnia jednak pokładanych w nim nadziei. Przecież w środku to wciąż ten sam PDA co Touch HD, a 528MHz Qualcomm nie pozwoli mu rozwinąć skrzydeł. Zgodzicie się chyba gdy powiemy, że kręcąca się klepsydra czy lag przy rotacji ekranu, zmuszający użytkownika do odczekania kilku sekund przed rozpoczęciem wpisywania SMSa (po wysunięciu klawiatury), powinien już dawno należeć do historii. Tymczasem ciągle borykamy się z tymi samymi problemami, w czasie gdy firmy konkurencyjne problem płynności pracy systemu operacyjnego rozwiązały niemal wzorowo. Oczywiście mamy tutaj na myśli m.in. Apple czy Palma – widzieliście jak działa Pre? To prawda, że problem leży w samych okienkach, ale przecież mamy prawdziwy zastój jeśli chodzi o szybkość mobilnych CPU. A wystarczyłoby aby HTC, jeśli już musi instalować CPU Qualcomma, wybrało 1 GHz układ Snapdragon. Jeszcze lepiej niech postawią na X-Scale’a, ewentualnie układ NVIDII. Ale to pewnie wyjdzie drożej dolar na sztuce, a liczby nie kłamią – przy kilku milionach sprzedanych PDA jeden dolar robi różnicę. Zatem czujemy się naprawdę zawiedzeni nową ofertą HTC, która jest po prostu tą samą elektroniką przepakowaną do innego „pudełka”. Oczywiście rok dopiero się rozpoczął, ale ominęła ich doskonała okazja, aby na tej Światowej Imprezie przedstawić coś naprawdę nowego. Śmiemy nawet twierdzić, że usunięcie z loga HTC słowa „innovation” wydaje się być mrocznym proroctwem.
Podobnie jak na CeBicie, także tutaj najwięcej urządzeń z Windows Mobile można było zobaczyć na stoisku Microsoftu, którego znaczna część poświęcona była urządzeniom z mobilnymi okienkami. Długi ciąg palmtopów był dostępny dla odwiedzających, którzy mogli bawić się nimi do woli. Niestety kilka z ciekawszych i interesujących modeli, znajdowało się za szybą i mogliśmy wziąć je do reki dopiero na stoiskach ich producentów. Niemniej jednak spędziliśmy tam naprawdę sporo czasu oglądając urządzenia. Mimo iż doskonale znamy je przynajmniej z Internetu, dopiero teraz mogliśmy dotknąć i wypróbować niektóre z nich w działaniu.
Spora część powierzchni wystawowej Microsoftu poświęcona była także Microsoft Tag, o którym pisaliśmy już w newsach. Ma to być bezpośrednia konkurencja dla QR-kodów i jak widać Microsoft silnie promował tą technologię. Na stoisku nakręciliśmy także film poświęcony SPB Mobile Shell – tam właśnie przedstawiciel firmy SPB Software prezentował to rozwiązanie.
Szkoda jedynie, że w pierwszym dniu targów nie znaleźliśmy tam zbyt wielu informacji o Windows Mobile 6.5 – jak się jednak nie trudno domyśleć było to celowe działanie, tak aby nie zdradzać szczegółów przed konferencją prasową, która miała oficjalnie zaprezentować najnowszy system operacyjny z Redmond. Czujemy jednak niedosyt, gdyż mieliśmy nadzieję że Barcelona umożliwi nam wypróbowanie najnowszych okienek i pozwoli wyrobić sobie opinie o tym systemie. Niestety, jeszcze nie teraz…
Stoisko Palma odwiedziliśmy z dużą ciekawością, przemieszaną niestety z niemałą dozą chłodnego dystansu – ten niegdyś lider na rynku PDA ma dziś niewiele do zaoferowania i od dawna wszelkie publikowane newsy raczej pokazywały upadek giganta niż napawały optymizmem - tak przynamniej myśleliśmy do wtorku. Kilka minut prezentacji najnowszego Palm Pre całkowicie zmieniło nasze nastawienie. Małe, świetnie wyglądające i jeszcze lepiej działające urządzenie spowodowało, że wychodząc na zewnątrz mieliśmy niezły mętlik w głowie i na poważnie zastanawialiśmy się czy nie spróbować tego systemu, gdy tylko urządzenie znajdzie się w sprzedaży. Nuda panująca w świecie Windows Mobile (kolejne wersje systemu to raczej ewolucja niż rewolucja) i moda mająca na celu jedynie promowanie multimediów i kolejnych animowanych, zasobożernych i niekoniecznie intuicyjnych interfejsów, została skonfrontowana z naprawdę świetnie wyglądającym, niezwykle szybkim i posiadającym ogromny potencjał systemem. Będziemy naprawdę gorąco śledzić kolejne nowinki ze świata Palm WebOS. Być może Palm tchnie odrobinę ducha w prawdziwą ideę PDA, która zanika pod naporem marketingowego bełkotu i promowaniem drugorzędnych dla organizerów funkcjonalności…
Jedyny niesmak który mieliśmy dotyczył sposobu prezentacji Pre – otóż 3 prezentowane przez przedstawicieli firmy egzemplarze, nie były dostępne dla rąk zwiedzających. Prezenterzy mieli odgórny przykaz nie wypuszczania urządzeń z własnych rąk i choć pozwalali dotknąć ekranu czy klawiatury aby pokazać ich działanie (notabene świetne), to pozostawiało to ogromny niedosyt. Czyż nie lepiej byłoby zabezpieczyć urządzenie linką i pozwolić na kilkuminutową zabawę zwiedzającym? To jak danie komuś głodnemu kanapki do powąchania, by za chwilę schować ją i uniemożliwić mu jej skosztowanie. A Pre był od nas przecież tylko na wyciągnięcie reki…
O TechFaithWireless wspominamy raczej tylko dlatego, że spotkała nas tam zabawna przygoda. Otóż producent zaprezentował kilka prostych modeli PDA, które były dla nas pewną nowością, nie trzeba się zatem dziwić, że dość skrupulatnie przeglądaliśmy ich dane techniczne i nie szczędziliśmy miejsca na nośnikach aparatu i kamery. Wywołało to pewną konsternację u obsługi, która zapytała nas wprost – „dlaczego robicie tyle zdjęć?”. Czyżby napisy „PRASA” na naszych smyczach nie był odpowiedzią na to pytanie? Jednak rozbawiło nas to na tyle, że z uśmiechem na twarzach wytłumaczyliśmy kim jesteśmy oraz zostawiliśmy wizytówki. Gdybyśmy byli szpiegami przemysłowymi, z pewnością nie filmowalibyśmy tak otwarcie :)
Za to bardzo dobrze wspominamy stoisko Gigabyte’a, gdzie przemiła Manager d/s Marketingu poświęciła nam sporą chwilę na zaprezentowanie urządzeń i nowego interfejsu stosowanego w najnowszych modelach. To jedno z tych stoisk, które pozwoliły na chwilę zapomnieć o ogólnie panującej chłodnej, „biznesowej” atmosferze tej imprezy.
Na stoisku i-mate’a też było bardzo ciekawie, choć nie z uwagi na prezentowany tam sprzęt, gdyż według nas, firma ta na daną chwilę nie miała się czym specjalnie interesującym pochwalić. Jedyny faktycznie działający PDA na tym stoisku (nie licząc modeli sprzed roku) był urządzeniem dość unikalnym, ale nie wiemy czy będzie on wstanie na tyle zdobyć przychylność szarych użytkowników, aby wyciągnąć producenta z tarapatów. Jeśli jego cena będzie rozsądna - a takie wszystko-odporne PDA są zazwyczaj bardzo drogie, to faktycznie może zainteresować się nim rynek korporacyjny, który do tej pory sporo „przepłacał” za rozwiązania Motoroli (niegdyś Symbola) i kilka dużych zamówień pozwoli i-mate'owi stanąć na nogi. Na tym stoisku uwagę przyciągała przede wszystkim bardzo ciekawa prezentacja nowych urządzeń, przeprowadzona przez Dale'a Coffinga - jeśli jeszcze tego nie widzieliście, zachęcamy do odwiedzenia jednego z PDAclubowych newsów.
Poza tymi wszystkimi kieszonkowymi urządzeniami, udało nam się namierzyć również oazę UMPC i MIDów, których sporo obrodziło na stoisku Intela. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość mobilnych komputerów to już nie możemy się doczekać. Szczególnie ten mbook zrobił na nas kolosalne wrażenie, co zresztą bardzo dobrze oddaje nakręcony na tym stoisku film.
Mimo, że dla wielu z Was taki wyjazd kojarzy się zapewne z przygodą życia, dla nas były to jedne z bardziej wyczerpujących dni. Nie zrozumcie nas źle – zabawa była przy tym przednia. Możliwość osobistego poznania urządzeń, które na rynek trafią najwcześniej za kilka miesięcy, zrobienia im zdjęć, ale również potrzymania ich w ręku, dla fanów tego typu gadżetów - za jakich bez wątpienia się uważamy - to coś jak gwiazdka, mikołaj, urodziny i imieniny razem wzięte i to przez 4 dni z rzędu.
Ale po tych 7 godzinach chodzenia po targach z plecakiem pełnym ciężkiego sprzętu, który z każdą kolejną godziną podważał znaczenie słowa „mobilny”, powrót do hotelu wcale nie kojarzył nam się z zasłużonym odpoczynkiem. Jako że było nas tylko dwóch, cały czas spędzaliśmy na zbieraniu informacji i dopiero po powrocie do hotelu można było to przetworzyć. Konwersja filmów i obróbka zdjęć to jedno, ale teksty też same nie chciały się pisać, a po całym dniu biegania, składanie rozsądnie brzmiących zdań nie należało do prostych zajęć. Po zaledwie paru godzinach snu, przerywanego pobudkami na uruchomienie uploadu kolejnego filmu, tak aby na rano news mógł zostać wystawiony, nie można czuć się specjalnie wypoczętym. Wspominam o tym dlatego, abyście zrozumieli dlaczego PDAclubowe newsy pojawiały się z pewnym opóźnieniem w stosunku do innych portali. Nie możemy się niestety zmierzyć z taką legendą jak np. Engadget, który dysponował nie tylko sporą ekipą na miejscu, jak i sztabem osób „na zapleczu”, przetwarzających i wystawiających materiały udostępniane przez reporterów. Mimo to ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że jesteśmy dumni z własnych materiałów, może udostępnionych nieco później, ale czasem bardziej wnikliwych czy może nawet nieco zabawnych. Oczywiście musimy nad tym jeszcze popracować, gdyż nie ma co tutaj dużo gadać – jesteśmy w tej dziedzinie amatorami-samoukami. Nikt z nas nie ma wykształcenia dziennikarskiego, a doświadczenie „jako takie” mamy tylko w pisaniu – relacje audio-wideo i to bez przygotowania wcześniej scenariusza, to praktycznie nasz debiut.
Stąd dajcie znać jak podobały Wam się udostępniane przez nas materiały. Zależy nam na Waszej opinii. Napiszcie co powinniśmy zmienić lub poprawić. Postaramy się wprowadzić w życie Wasze propozycje i sprostać wymaganiom. Będąc na Waszym miejscu zażądałbym pewnie więcej informacji, więcej konkretów. Zresztą taki komentarz pojawił się już pod raportem ze stoiska z Palm Pre. Powstaje zatem pytanie dlaczego nie zadajemy najistotniejszych pytań? Takich jak „kiedy, gdzie i za ile”, albo „czemu nie ma ekranu hi-res”, „jaka premiera czeka nas za pół roku” albo „jaki siedzi tutaj CPU” itp. Odpowiedź jest bardzo prosta. Ponieważ firmy nie mówią więcej niż chcą na daną chwilę powiedzieć, a osoby z którymi możemy porozmawiać, nawet jeśli wiedzą coś więcej, to nie mogą nic na ten temat przed kamerą powiedzieć. Często zdarza się też, że osoba prezentująca dany produkt nie wie nic więcej ponad wyuczoną na pamięć formułkę. Co doskonale było zresztą widać na przykładzie pracowników Microsoftu. Otóż po konferencji prasowej, którą zobaczyć mogliście na zamieszczonym we wtorek filmie, jak to zazwyczaj bywa, wszyscy dziennikarze zostali zaproszeni na małe afterparty. Tam poza poczęstunkiem wystawiono sporo różnych PDA z WM na pokładzie. Drugie Diamondy z wgranymi najnowszymi okienkami były jednak tylko w trzech egzemplarzach i nie można ich było nawet dotknąć. Co prawda można było poprosić osobę, która je pokazywała o uruchomienie jakiegoś programu, ale wyraźnie widać było, że nie specjalnie wiedzą oni co trzymają w rękach. To była ta druga kategoria wystawców, czyli lamerów. Zresztą większość dziennikarzy, szczególnie tych z górnej póki (znane tytuły zachodnich dzienników itd.), dla których rezerwowano dwa pierwsze rzędy, tak aby mogli poczuć zapach miętówki Steve’a Ballmera, przyszło po prostu zobaczyć kolejny telefon z Windowsem i w zupełności wystarczała im ta marketingowa papka, która nakarmił ich aktualny lider Microsoftu. Osobiście nic nie mamy do Steve’a – jest to bardzo charyzmatyczna postać i czujemy się naprawdę wyróżnieni, że po tych wszystkich latach oglądania go na webcastach w sieci, mogliśmy przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Jednak powinni oni – mamy na myśli Microsoft, zadbać o bardziej profesjonalną obsługę. Dlaczego nie zatrudnić do tego celu osób, które „żyją mobilnymi okienkami” - postawić samych programistów z urządzeniami w ręku, ewentualnie redaktorów serwisów ze statusem MVP, którzy uczestniczyli w procesie tworzenia systemu lub zamkniętych testów, którzy byliby w stanie odpowiedzieć na każde pytanie. Tymczasem osoba, która trzymała w ręce PDA z WM 6.5 nie wiedziała nawet co to jest plugin Today – gdy dotarło do nas z kim rozmawiamy, zniesmaczeni opuściliśmy wspomniane afterparty. Szkoda było czasu na opychanie się Microsoftowymi przekąskami i oglądanie po raz kolejny jak Pan czy Pani otwiera nowe Menu Start w postaci plastra miodu. Pewnie to standard na tego typu konferencjach, ale dla nas był to naprawdę szok. To chyba tyle jeśli chodzi o newsy z zaplecza, choć moglibyśmy pewnie jeszcze trochę pomarudzić. Ale po co rozpamiętywać smutne fakty, lepiej niech te pozytywne wrażenia zostaną w Waszych i naszych głowach po Mobile World Congress 2009. My już nie możemy doczekać się kolejnej imprezy tego typu i mamy nadzieję, że dołączycie do nas oglądając nasze raporty i czytając przygotowane w pocie czoła newsy. Do usłyszenia/zobaczenia/przeczytania.