Bryła urządzenia jest nijaka. Trudno nazwać ją atrakcyjną albo po prostu brzydką. Jest dokładnie taka jak napisałem. Nijaka. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, wyraźnie brakuje jej charakteru, akcentu. Jest nudna: czarna, zaokrąglona na kantach bryła z czterema podświetlanymi na biało dotykowymi klawiszami u dołu frontowej części. W górnej części urządzenia, tuż nad ekranem umiejscowiono również głośnik rozmów (który widać) oraz obiektyw kamery wraz z czujnikami; zbliżeniowym i oświetlenia (które dostrzec już trudniej). To tyle jeżeli chodzi o przód urządzenia.
Na wykonanej z plastiku, chropowatej pokrywie baterii, którą rzecz jasna można zdemontować (wiele osób uważa to przecież za bardzo ważny atut w dzisiejszych czasach) najbardziej rzucającym się w oczy elementem jest małe logo ZTE. Jest to tak naprawdę jedyna rzecz, która podpowiada, że urządzenie które trzymamy w dłoni jest dziełem chińskich inżynierów, którzy kojarzą nam się przecież z kiepskim wykonaniem, niespasowanymi elementami. Nic bardziej mylnego: Grand X In jest naprawdę nieźle wykonany jak na urządzenie z takim stosunkiem wydajność/cena. Co prawda nie dorównuje topowym urządzeniom HTC czy Nokii, jednakże nie ma nic wspólnego z popularnymi w portalach aukcyjnych podróbkami różnych modeli urządzeń.
Oprócz loga, na tylnej części smartfonu dostrzec możemy również (nieco powyżej w na prawo) obiektyw aparatu oraz podwójną diodę doświetlającą. Poniżej loga producenta znajdziemy już tylko drugie logo starej jak świat kampanii Intel Inside oraz delikatne wybrzuszenie pod którym znajdują się dwa otwory głośniczka multimediów. Wspomniana wcześniej chropowata powierzchnia tylnej klapki nie jest najprzyjemniejsza w dotyku, jednakże szybko można się przyzwyczaić do niezbyt przyjemnego uczucia pod palcami.
Oprócz wspomnianych już dotykowych klawiszy pod ekranem mamy do dyspozycji jeszcze klawisze głośności, umiejscowione na lewej krawędzi bryły urządzenia, oraz 'power', który tradycyjnie umieszczono na górnej krawędzi nad ekranem, obok gniazda jack 3,5 mm. Na tej samej krawędzi co przyciski regulacji głośności umieszczono również gniazdo microUSB, które służy zarówno do synchronizacji danych jak i do ładowania baterii. Niestety producent nie wyposażył urządzenia w dedykowane gniazdo HDMI ani spust migawki aparatu.
Jak na niskobudżetowy smartfon, Grand X In posiada całkiem niezłej jakości wyświetlacz. Chociaż to 'zwykły' TFT LCD, to jednak charakteryzuje się on sporą wielkością (4,3 cala to nie jest wielkość do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni w budżetowych rozwiązaniach) oraz niezgorszą rozdzielczością qHD (960x540px) co na dzień dzisiejszy nie jest już niczym szokującym (przecież współczesne wysokopółkowce posiadają już ekrany o rozdzielczości Full HD), ale stanowczo wybija się na tle pozostałych tanich smartfonów. Wyświetlane barwy są żywe, czerń jest zaskakująco czarna (nie tak bardzo jak w AMOLEDach wyposażonych w technologię Clear Black, ale jest całkiem nieźle). Widoczności w słońcu niestety nie udało mi się przetestować ze względu na to, że w czasie testu nie pojawiły się żadne oznaki nadchodzącej wiosny, jednak nie spotkałem się jeszcze z ekranem LCD, który byłby bardzo źle widoczny w słońcu, zwłaszcza przy dość szerokiej regulacji jasności ekranu, z którą mamy do czynienia w testowanym ZTE.
Testowane urządzenie zostało wyposażone w system Android w wersji 4.0.4. Nie zdecydowano się na implementację żadnej nakładki na interfejs, mamy więc do czynienia z czystym Androidem, z kilkoma dodatkami od producenta i ewentualnie operatora (testowany egzemplarz był brandowany przez sieć T-Mobile PL).
Wśród dodatków od producenta nie ma zbyt wielu pozycji. Zmodyfikowano ekran blokady, który może i na pierwszy rzut oka wygląda całkiem ładnie, jednak jest kompletnie niewygodny, utrudnia dostęp do telefonu a skrótów do poszczególnych funkcji jest zdecydowanie za dużo. Odblokowywanie odbywa się poprzez przytrzymanie przycisku na ekranie prze około 1,5 sekundy. To marnotrawstwo czasu: alternatywne rozwiązania z rodzaju 'slide to unlock' pozwalają na odblokowanie ekranu w dużo krótszym czasie. Jeżeli ktoś korzystał kiedykolwiek z wydajnego smartfona wie co mam na myśli. Często wydaje nam się, że nasze urządzenie działa ultra płynnie, bez zacięć i zbędnego czekania. Kiedy weźmiemy je do ręki po dwóch latach, nagle okaże się, że wcale nie było ani takie szybkie ani takie płynne w porównaniu do obecnie sprzedawanych urządzeń. Ekran blokady psuje cały efekt szybkości i cofa nas o dwa lata do tyłu, kiedy po każdym kliknięciu musieliśmy odczekać sekundę aż aplikacja/funkcja rozpocznie działanie.
Drugą ze zmian wprowadzonych przez producenta jest dodatkowy widget w postaci całkiem ładnego i funkcjonalnego zegara, który zapewne był inspirowany rozwiązaniami z HTC Sense. Nie można o nim nic więcej powiedzieć poza tym, że działa. Nie posiada opcji do konfiguracji, nie wykrzacza się. Ot, jest.
Zmieniono także domyślną klawiaturę i nie był to dobry wybór. Wygodną i całkiem ładną, domyślną androidową zmieniono na TouchPal, który może i na pierwszy rzut oka prezentuje się całkiem nieźle, jednak zdecydowanie nie jest przystosowany ani do przewidywania słów, ani też do szybkiego pisania.
Po napisaniu pierwszego zdania wyłączyłem autokorektę, po pierwszym dniu zmieniłem domyślną klawiaturę na tę oryginalną z Androida 4.0.4. Niestety system był uparty i za każdym razem chciał mi przywracać z powrotem okropnego TouchPala. Gwoli ścisłości najbardziej denerwowało mnie odczytywanie mojego szybkiego pisania na klawiaturze jako gestu. Program po prostu nie był w stanie poradzić sobie z moim „tapaniem” po ekranie i kolejne dotyki scalał i traktował jako gesty co powodowało, że pisane przeze mnie słowa były totalną bzdurą i zupełnie czym innym niż to co chciałem napisać. Niestety nader często klawiatura interpretowała słowo jako gest przesunięcia palcem od prawej do lewej krawędzi i przełączała mnie z trybu QWERTY do 'tradycyjnej' klawiatury alfanumerycznej – w pierwszej chwili nie wiedziałem co spowodowało przełączenie trybu i kląłem jak szewc na wymyślne klawiatury i chińskich producentów telefonów. ;)
Wielu z was czyta ten test i wciąż zastanawia się gdzie są konkrety i jak na tle ARMowej konkurencji wypada Atom o architekturze x86... Otóż doczekaliście się.
Po pierwszym uruchomieniu smartfona płynność może i nie kłuje nas w oczy, jednak co do responsywności i właściwej szybkości działania absolutnie nie można mieć zastrzeżeń. Przez cały okres testu nie zdarzyło się poważniejsze zacięcie, przy którym nie byłem w stanie zareagować inaczej niż tylko restartem. Z niekompatybilnością aplikacji również się nie spotkałem – najgorsze co zauważyłem, to problemy z właściwym renderowaniem niektórych tekstur w jednej z gier. Mianowicie w aplikacji Dead Trigger wszystkie metaliczne kolory były wyświetlane jako tęczowe. Niby nic specjalnego, ale denerwowało. Na początku również zdarzały się zacięcia grafiki podczas rozgrywki, jednak po paru uruchomieniach aplikacji problem automagicznie zniknął bez śladu.
Jeżeli chodzi o mierzalną wydajność procesora (o rzeczywistej przydatności wyników benchmarków nie będziemy się teraz rozwodzić), to biorąc pod uwagę taktowanie na rdzeń w stosunku do wydajności, Atom jest dość daleko w tyle za ARMową konkurencją. Benchmarki wykazały wydajność zbliżoną do leciwego już przecież Exynosa z Samsunga Galaxy S2. Zadziwiają za to wyniki testów pamięci. Zarówno testy QuadrantBenchmark jak i AnTuTu wykazały doskonałe wyniki szybkości pamięci RAM. Quadrant wykazuje nawet 3-4 krotną przewagę nad najwydajniejszymi urządzeniami konkurencji, wyniki w AnTuTu pokazują niższą, jednak wciąż miażdżącą 2-3 krotną przewagę.
Jak się więc okazuje na polu wydajności samego procesora, układy o architekturze ARM dawno przegoniły x86, przy równie niskim zużyciu energii. Należy zauważyć, że Atom wcale nie jest oszczędniejszy niż konkurencja. Nie ma odczuwalnej różnicy w czasie pracy na baterii i to pomimo zastosowania wcale niemałej o pojemności 1650 mAh.
Co ciekawe pomimo zadeklarowanej w specyfikacji obecności odbiornika FM, do oficjalnego ROMu nie dołączono żadnej aplikacji do obsługi tegoż radia. Krok dziwny, biorąc pod uwagę, że w Play Store znaleźć można tylko jedną aplika,cję radia, która ma szansę zadziałać na tym urządzeniu. Na tle średniej ceny jest ona dość droga, bo w najtańszej wersji kosztuje ona około 17zł, w droższej opcji (obsługującej RDS, który jest przecież standardem) zapłacić musimy już dwukrotnie więcej. Producent w tej kwestii zostawia nas samych bez pewności, że aplikacja zadziała (sięga ona głęboko w system a przecież urządzenie wyposażone jest w procesor x86 a nie jak inne smartfony w ARM).
Głośnik rozmów jest nie najgorszej jakości. Co prawda odczuwalnie słychać pewien niedefiniowalny rodzaj pogłosu, jednak nie przeszkadza on w rozumieniu drugiej strony. Jest też wystarczająco głośny, aby bez przeszkód rozmawiać nawet przy bardzo ruchliwej ulicy. Podobnie rzecz ma się z mikrofonem, rozmówcy nie mają problemów ze zrozumieniem słów drugiej strony, nie ma przekłamań w transmitowanym dźwięku.
Jeżeli chodzi o głośnik multimediów, to gra zdecydowanie zadowalająco. O ile nie oczekujemy cudów, a jedynie dobrze odtwarzanych komend w nawigacji czy dobrze działającego rybu głośnomówiącego, to nie będziemy mieli powodów do narzekań.
Kontynuując techniczne aspekty urządzenia, warto wspomnieć kilka słów na temat zasięgu sieci bezprzewodowych. Zarówno w przypadku sieci drugiej jak i trzeciej generacji nie ma problemów z łapaniem zasięgu nawet w miejscach o nieco słabszym pokryciu, oraz tam, gdzie sieć działa niestabilnie (np. konstrukcje z metalu). Subiektywnie jestem w stanie stwierdzić, że całkiem dobrze na tle konkurencji wypada zasięg sieci WiFi, w wielu miejscach doświadczyłem dużo lepszej jakości sygnału niż na innych smartfonach.
Wiele osób zainteresowanych będzie aparatem, który zaimplementowano w ZTE. Tych jednak muszę rozczarować. Aparat nie nadaje się raczej do robienia zdjęć innych niż okazyjne zdjęcia portretowe czy inne z podobnej odległości. Aparat nie radzi sobie ani ze zdjęciami krajobrazu ani ze zdjęciami z bardzo bliska – nie dodano nawet trybu makro. Zdjęcia notatek ze bliskiej odległości nie będą wyglądały zbyt czytelnie a detale zdjęć krajobrazowych będą po prostu brzydkie i nieostre. Fotografujących dokumenty muszę jednak uspokoić – z odległości odpowiedniej aby uchwycić kartkę A4 można już swobodnie odczytywać odpowiednio wyostrzony tekst.
Ogólnie rzecz biorąc aparatu nie wyposażono w mnogość opcji. Właściwe jedyne co możemy ustawić, to rozdzielczość zdjęcia wyjściowego, jakość oraz tryb lampy błyskowej (doświetlającej), który po prostu nie działa. Aplikacja i tak dobierze tryb według własnego uznania.
{pic '28936' center /} {pic '28938' center /}
{pic '28939' center /} {pic '28940' center /}
{pic '28941' center /} {pic '28942' center /}
{pic '28937' center /}
Bez wątpienia największym atutem recenzowanego smartfonu jest cena. Około 800 zł za urządzenie wyposażone w dwurdzeniowy procesor, gigabajt pamięci RAM i duży, całkiem niezły jakościowo wyświetlacz to w mojej ocenie bardzo dobra cena. Urządzenie ani przy pierwszym ani przy żadnym kolejnym kontakcie nie sprawia wrażenie niskobudżetowej, chińskiej słuchawki, co jeszcze korzystniej świadczy na rzecz ZTE Grand X In. Przy obecnej cenie rynkowej mogę naprawdę polecić ten smartfon zainteresowanym. Ale tylko im. Budżetowa ofensywa innych producentów urządzeń sprawiła, że ZTE nie jest jedyną dobrą alternatywą w tej cenie. Jeżeli dobrze się rozejrzeć można znaleźć przynajmniej równie dobre opcje.