Oprócz tego, pojawiła się w końcu opcja synchronizacji notesów z usługą Office 365 (do tej pory można było tylko ze SkyDrive'em), a razem z nią możliwość korzystania z kilku kont jednocześnie. Aplikacja potrafi też już wyświetlać całą zawartość naszych notatek, nawet jeśli nie jest jeszcze zdolna do jej edycji (np. Odręczne adnotacje). Dodatkowo, w edycji dla iPada możemy zobaczyć mobilną wersję wstążki znanej z "dużego" pakietu Office czy wstawiać do tekstu hiperłącza. Z kolei w wydaniu dla Androida pojawił się widżet pozwalający szybko utworzyć notatkę czy wstawić do niej zdjęcie.

Niestety, w mobilnej wersji nadal nie da się samemu dodawać odręcznych notatek (na smartfonach to mniejszy problem, ale na tabletach już taka opcja by się przydała). Irytuje też brak możliwości tworzenia nowych sekcji, podczas gdy wstawianiem nowych stron problemu nie ma. Strasznie denerwujący jest także mechanizm zaznaczania tekstu na Androidzie (Microsoft postanowił zastąpić systemowy własnym, przypominającym ten z Windows Phone), ponieważ podczas przytrzymywania palca przy ekranie, kursor skacze po całym oknie aplikacji.

Poza tym, mobilny OneNote stracił wszelkie limity (do tej pory, by móc synchronizować większą liczbę notesów trzeba było dokonać zakupu wewnątrz aplikacji), choć z opisu programu w App Store (iPhone | iPad) czy Google Play wynika, że wkrótce aplikacja stanie się płatna. Radzę więc korzystać póki mobilny OneNote jest dostępny za darmo.