Zacznijmy od uprawnień. Koniec z ekranem potwierdzenia przyznania wszystkich możliwości, które zażyczy sobie programista. W Androidzie M uprawnienia będzie się przyznawać pojedynczo w momencie, w którym program będzie chciał użyć API wymagającego określonych uprawnień (np. nagrać dźwięk z mikrofonu czy ustalić naszą lokalizacji). Z podobną sytuacją mamy do czynienia w iOS. Oczywiście później uprawnienia będzie można cofnąć lub przyznać w ustawieniach.
Kolejną dużą zmianą jest opcja Doze. Ma ona inteligentnie ograniczać aktywność w tle zainstalowanych aplikacji (ale tak, aby nie zablokować przykładowo powiadomień czy budzika). Jak donosi serwis Android Police, w ustawieniach będzie można wybrać, jakich aplikacji ma to dotyczyć (domyślnie wszystkich poza Google Play Services, menadżerem pobierania oraz klientem sklepu Google Play).
W końcu doczekaliśmy się również oficjalnego API do autoryzacji odciskami palców. Google już ogłosiło, że będzie można w ten sposób odblokować telefon, potwierdzić zakupy w Google Play czy płatności w Android Pay (póki co dostępnym jedynie w USA). Poza tym oczywiście deweloperzy będą mogli autoryzować w ten sposób użytkownik w swoich aplikacjach. Niestety nie wiadomo, czy producenci mający już w ofercie urządzenia ze skanerami odcisków palców (np. Samsung czy HTC) dodadzą zgodność z nowym API w aktualizacjach, czy też trzeba będzie kupować w tym celu nowe urządzenie.
Serwis Android Police donosi, że Android M wprowadzi też możliwość połączenia pamięci wewnętrznej i karty pamięci w jeden nośnik z punktu widzenia systemu. Powinno to ucieszyć szczególnie osoby kupujące tanie smartfony, ponieważ to tu nawet po podłączeniu karty pamięci mogą pojawić się problemy z brakiem pamięci (aplikacje i tak najpierw są pobierane i instalowane w pamięci wbudowanej, dopiero później można je przenieść na kartę).
Redaktorzy z serwisu Android Police dotarli też do informacji o pojawieniu się automatycznej kopii zapasowej danych aplikacji (o rozmiarze maksymalnym 25 MB na program) niezależnej od twórcy aplikacji. Deweloperzy będą mogli co najwyżej wyłączyć z kopii pewne dane lub dołączyć do niej informacje domyślnie nie synchronizowane (np. dane logowania). Kopia ma być wykonywana co 24 godziny.
W Androidzie M deweloperzy zyskają tez możliwość automatycznego otwierania łączy ze swoich stron i usług w ich aplikacjach bez wyświetlania komunikatu z pytaniem jakiej aplikacji do tego użyć. Oczywiście rodzi to inny problem (gdy przykładowo mamy zainstalowanego oficjalnego klienta Twittera dla powiadomień push, ale na co dzień używamy aplikacji firmy trzeciej). Google na razie nie powiedziało czy w takiej sytuacji będzie się dało zmienić automatyczne przypisanie.
Google Now w nowej odsłonie też doczeka się ciekawej opcji. Nazywa się ona Now on Tap i służy do wyświetlania dodatkowych informacji o wskazanych w aplikacjach firm trzecich danych. W ten sposób będzie można uzyskać dostęp do definicji wybranego słowa, informacje o filmie, którego tytuł zaznaczyliśmy, etc. Głosowe wyszukiwanie także ma stać się świadome kontekstu. Podczas prezentacji zadano pytanie "Jakie jest jego prawdziwe nazwisko?" podczas odtwarzania utworu Skrillexa w Spotify. Google Now o tym "wiedziało" i podało oczekiwaną odpowiedź. Niestety, nie wiadomo czy obie nowości będą dostępne w językach innych niż angielski. Wiadomo natomiast, że na możliwość przetestowania tych nowości trzeba będzie czekać do finalnej wersji Androida M.
Po konferencji firma z Mountain View udostępniło obrazy fabryczne z testową kompilacją Androida M dla Nexusa 5, 6, 9 oraz Player, które można już pobierać z tej strony. Finalna wersja systemu ma pojawić się w trzecim kwartale tego roku, po drodze jednak mają być udostępniane aktualizacje OTA dla deweloperów.
Nagranie z konferencji można obejrzeć w serwisie YouTube.