Jeśli nie chce Wam się oglądać filmu do końca to śpieszę wyjaśnić, że technologia ta wykorzystuje jako paliwo zwykłą wodę. Zaje...fajnie byłoby tankować do telefonu zwykłą nałęczowiankę, czy żywca (tego bez bąbelków i piany). Jest tylko jedno ale. Poza wodę potrzebny jest jeszcze drugi składnik, aktywujący reakcję uwalniania wodoru, który służy tutaj za bezpośrednie źródło energii. Problem w tym że ten składnik (tak zwany FuelCellSticker) zamknięty w sporej kapsułce (patrz film), wystarcza zaledwie na jedno naładowanie iPhone’a. W ten sposób brutalnie przypomniałem sobie, czemu ta czerwona lampka się tak mocno zakurzyła. Ogniwa paliwowe może i obiecują rewolucję w zasilaniu mobilnych gadżetów, ale przy takich osiągach, ta rewolucja nastąpi za jakieś „naście” lat.