Chociażby do edycji plików RAW na urządzeniach z iOS. Co prawda iPhone'y i iPady na razie nie potrafią robić zdjęć w tym formacie, ale możemy przerzucać do ich pamięci pliki wygenerowane chociażby przez lustrzanki cyfrowe. Ponadto dodano też możliwość nanoszenia poprawek jedynie na fragmenty zdjęcia, co również wymaga subskrypcji.
Wersja dla Androida zyskała natomiast bardziej rozbudowany moduł aparatu (razem z bezpośrednim skrótem do niego w postaci widżetu), pod warunkiem, że mamy urządzenie wspierające w pełni API Camera2 (np. nowszego Nexusa). Wówczas możemy ręcznie regulować między innymi ostrość, czułość czy czas migawki). Do tego na szczęście subskrypcja nie jest wymagana, co jest o tyle ciekawe, że aplikacje aparatu oferujące podobne opcje są raczej płatne.
Nowe wersje Lightrooma można już pobierać z App Store (iPhone | iPad) oraz Google Play.